Podróże po Europie

MÓJ ADRES... CAŁY ŚWIAT !

Do Pragi nie tylko na piwo

Mam przyjaciół, którzy od lat co pół roku wyskakują na weekend do Pragi. Fakt, mieszkają w Katowicach – mają więc stosunkowo niedaleko. Nie rozumiałam ich fascynacją stolicą Czech, dopóki mnie tam ze sobą kilka lat temu nie zabrali. Praga to niewątpliwie jedna z europejskich pereł. No i podają tam naprawdę świetne piwo i knedliki!

Gdyby przyszło mi wskazać, która z atrakcji turystycznych miasta nad Wełtawą jest moim zdaniem najbardziej warta zobaczenia, miałabym niezłą „zagwozdkę”. Bo przecież wszystkie sztandarowe zabytki Pragi są doskonale znane nawet tym, którzy do stolicy Czech jeszcze nie dotarli. Kto nie słyszał o Moście Karola, Złotej Uliczce, zamku na Hradczanach czy katedrze św. Wita, św. Wacława i św. Wojciecha? Na mnie jednak, przyznaję, najbardziej piorunujące wrażenie zrobił Josefov – dawna dzielnica żydowska, znajdująca się w środku Starego Miasta. Nie zabrzmi to może najpoważniej na świecie, ale chodząc uliczkami Josefova przypomniałam sobie niemal cały praski wątek jednej z ulubionych książek późnego dzieciństwa: „Pan Samochodzik i tajemnica tajemnic”. Wszystkie tropy wiodły w książce Zbigniewa Nienackiego na najstarszy w Europie zachowany cmentarz żydowski.

Kabała, tajemnice, przemyt ikon… Szybko jednak wróciłam na ziemię – cmentarz naprawdę robi wrażenie. Najstarsza zachowana macewa pochodzi z pierwszej połowy XV wieku! Zwiedzanie kilku synagog zabiera dobre trzy godziny, na końcu trafiam znów w okolice cmentarza, do Synagogi Pinkasa – obecnie Muzeum Żydowskie. Na ścianach – ponad 77 tysięcy imion czeskich i morawskich Żydów, którzy zginęli podczas Holocaustu. Szokujące wrażenie robi kolekcja dziecięcych rysunków z lat 1942-1944 w Terezinie. Długo się nie mogłam otrząsnąć po wizycie w tym miejscu. Stałam na Moście Karola, patrząc na płynącą Wełtawę. Ale życie w Pradze nie pozwala długo się smucić. Znajomi zabierają mnie do jednej z najsłynniejszych praskich piwiarni – „U Kocoura” (Mala Strana). Gwar rozmów, głośne śmiechy, świetne piwo – wszystko sprawia, że znów mam ochotę na cieszenie się Pragą. Jest już późny wieczór, a my chodzimy w górę i w dół po uliczkach tej uroczej dzielnicy, i planujemy kolejny dzień w Pradze – Hradczany i Złotą Uliczkę.

Hradczany w pełnym słońcu robią piorunujące wrażenie – nic dziwnego, to przecież cała dzielnica królewska sprzed stuleci. Zwiedzanie rozpoczynamy od męczącej wspinaczki na wieże katedry świętego Wita. Schodów tyle, że trudno nawet zliczyć – ale widoki z góry: bezcenne. Panorama praskich ulic, z kościołami, przepięknymi czerwonymi dachami, z rzeką, przecinającą wielkie miasto na niemal równe połowy – naprawdę, warto pokonać lenistwo. Sama katedra to jeden z najwspanialszych zabytków dojrzałego gotyku. Spędziłam w niej prawie trzy godziny, zaglądając we wszystkie zakamarki. Znajomi machnęli ręką i poszli zwiedzać Hradczany beze mnie. To przecież największy pod względem powierzchni zamek na świecie – zwiedzić go w kilka godzin i tak niepodobna, trzeba się zdecydować na jakiś fragment, jeśli chce się wyjść przed zmrokiem. W końcu spotykamy się w umówionym miejscu – ruszamy na zwiedzanie słynnej Złotej Uliczki. Urocze, kolorowe domki, maleńkie (trzeba się mocno schylić, żeby przejść przez próg niektórych z nich). Dawna ulica Złotników, potem przez jakiś czas domki były mieszkaniami strażników zamkowych. Na początku XX wieku mieszkanie na Złotej Uliczce było obiektem pożądania wielu członków praskiej bohemy (a także tych, którzy aspirowali do tego środowiska). Pod numerem 22 mieszkał i tworzył przez kilka lat Franz Kafka. Obecnie cała uliczka to sklepy z pamiątkami, galerie i wystawy. Sporo turystów ogranicza swoją obecność na Złotej Uliczce do zrobienia kilku fotek przed kolorowymi kamieniczkami-domkami. Ale naprawdę warto wejść do środka!

Miałam szczęście: pojechaliśmy do Pragi w nietypowej porze, w kwietniu, i to na dodatek w środku tygodnia. Można powiedzieć, że przeszliśmy suchą nogą przez morze turystów, którzy płyną ulicami starówki w sezonie i w większość weekendów (choć to nie znaczy, że Praga była opustoszała!). Pewnie jeszcze kiedyś wrócę do Pragi, a teraz – gdy za nią zatęsknię – włączam sobie (w zależności od nastroju) „Nieznośną lekkość bytu” z Juliette Binoche lub „Mision Imposible” z Tomem Cruisem. W tych filmach Praga gra przynajmniej tak samo świetnie. A może nawet lepiej.


Anna Kozłowska
Kreator strony - przetestuj